Obudził mnie stłumiony dźwięk gry gitary,
czyjś śpiew i zapach czegoś, co przyprawiło mnie o mdłości. Połączenie mięsa i
tłuszczu, najprawdopodobniej bekon. Mama nigdy nie smarzyła bekonu…
Wtedy uświadomiłam sobie, gdzie się
znajduję i zrozumiałam, że zdarzenia które miały miejsce w moim dziwnym śnie,
zdarzyły się w rzeczywistości. Wstałam z łóżka, a zapach stawał się silniejszy
z każdym moim krokiem. W moim żołądku się gotowało, a głowa była lżejsza niż
zwykle. Otworzyłam drzwi i chwyciłam się framugi niezdolna nawet do otworzenia
oczu. Byłam zbyt oszołomiona.
– Eve, wszystko w porządku? – usłyszałam
pytanie Liama. Byłam z byt zmęczona, by skinąć, ale zapach bekonu naprawdę
namieszał mi w głowie i już po chwili biegłam w stronę łazienki. Trafiłam tam w
samą porę. Kiedy wyrzuciłam z siebie kawałki wszystkiego, co ostatnio jadłam,
poczułam że ktoś za mną przytrzymuje moje włosy i głaszcze plecy. Nie mogłam
nawet obrócić się i podziękować tej osobie, ponieważ ciecz znowu zaczęła
wylewać się z moich ust prosto do ubikacji.
Kiedy wreszcie skończyłam, zaczęłam
płakać. Nienawidziłam wymiotować, ale to była część ciąży. To był pierwszy
przypadek moich porannych nudności.
– Ciii, Eve, wszystko będzie dobrze –
gruchał Liam za mną. Zamoczył ręcznik i położył go na moim czole, a ja
pociągnęłam nosem.
– Dziękuję Li – powiedziałam próbując się
uśmiechnąć. Wstał, chwycił moją dłoń i pociągnął mnie do góry, tak, że też
musiałam wstać.
– Nie ma problemu. Przepraszam za bekon.
Kompletnie zapomniałem, że nienawidzisz wieprzowiny.
– W porządku. Nie miałam na myśli, że to
jakiś kłopot. To po prostu pierwszy dzień, a ja już sprawiam problem. –
westchnęłam, ale Liam tylko wziął mnie w swoje ramiona i przytulił mocno,
jednak nie za mocno.
Umyłam zęby, wzięłam prysznic i wreszcie
poczułam się lepiej. Zapach zniknął, a ja byłam gotowa na nowy dzień.
Ubrałam wygodne legginsy, cienki, biały
podkoszulek i puszyste skarpety. Związałam włosy w niechlujnego koka i wyszłam
z mojego nowego pokoju. Nie kłopotałam się z makijażem, bo szczerze, byłam na
to zbyt leniwa.
– Cześć chłopcy – uśmiechnęłam się do
pięciu atrakcyjnych facetów, wciąż siedzących w kuchni przy stole. Już nie
jedli, tylko rozmawiali między sobą, tak przypuszczałam. Odwrócili swoje głowy
i spojrzeli na mnie uśmiechając się.
– EVE! – krzyknęli chórem.
Pomachałam i usiadłam na wolnym miejscu.
Siedziałam naprzeciw Zayna i miałam Nialla i Louisa po obu stronach.
– Więc wszystko w porządku kochanie? –
zapytał Harry. Siknęłam głową uśmiechając się słabo.
– Zgaduje, że to tylko część ciąży –
powiedziałam przykuwając ich całą uwagę. Przypuszczałam, że ciąża nie jest
tematem który chcą poruszać i nie będą zaskoczeni, jeśli nie będę o tym
rozmawiać. Spuściłam wzrok, bawiąc się palcami, tak jakby były najbardziej
interesującą rzeczą na świecie.
– Przepraszam – usłyszałam mocny akcent
zna przeciwka. Podniosłam wzrok i spojrzałam na Zayna.
– Nie przepraszaj – uśmiechnęłam się
nieśmiało, a on odwzajemnił ten gest z tym głębokim wzrokiem, wypalającym we
mnie dziurę. Boże, jaki on jest seksowny – To dziecko nie zasługuje na to, by
być żałowanym. Jedyne co mogę zrobić, to kochać tak mocno, jak tylko mogę.
– Łał. Jesteś niesamowita – powiedział
Niall z grubym, Irlandzkim akcentem.
– Dzięki – zarumieniłam się, spoglądając z
powrotem na swoje paznokcie. – Więc, jakie plany na dzisiaj? – zapytałam nikogo
w szczególności.
– Myśleliśmy, że moglibyśmy się lepiej
poznać, wiesz, wyjść gdzieś razem – powiedział Louis, przemawiając w imieniu
wszystkich.
– Okej, brzmi fajnie – powiedziałam z
radosnym uśmiechem na ustach. Nie mogłam nic zrobić, ale czułam, że wszyscy chodzą
wokół mnie jak po skorupkach jajek, więc postanowiłam zająć się tym już teraz.
– Przy okazji, nie musicie martwić się o
ranienie moich uczuć, czy o coś innego. Możecie pytać o dziecko, możecie
wymawiać słowo "ciąża". Nie musicie udawać, że nie staję się grubsza,
jest w porządku. Jestem ciężarna i nie musicie udawać, że tak nie jest. –
wyjaśniłam, utrzymując kontakt wzrokowy z każdym z nich w innym momencie.
Wyglądali na trochę zażenowanych swoim
zachowaniem.
* * *
– Więc ona tak po prostu rzuciła tym w
ciebie? – zapytałam, zafascynowana przygodami chłopców z wakacyjnej trasy.
– Tak, a na tyle taśmą był przyklejony
klucz do jej domu – zaśmiał się Harry. Zachichotałam niekontrolowanie, przez
niezdarnego Harry’ego, który został uderzony w twarz Iphonem z przyklejonym do
obudowy kluczem.
– Łał. Bez obrazy, ale wasi fani są
szaleni – powiedziałam z szeroko otwartymi oczami.
– Nie wszyscy są tacy. Tylko kilku z nich
odchodzi od normalności – bronił ich Liam.
– Co jeśli zaatakują moje dziecko? –
oburzyłam się wskazując na mój brzuch.
– To właśnie zadanie Paula – Louis
wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Paula?
– Tak, jest naszym menedżerem i ochroniarzem w jednym – wyjaśnił Niall.
– Ah. – odpowiedziałam wstając.
– Gdzie idziesz? – zapytał Liam z nutą
zmartwienia w głosie. Zaśmiałam się żywo i wywróciłam oczami.
– Chce mi się sikać – odpowiedziałam, tak
jakby to było oczywiste. Cała piątka zaśmiała się, kiedy ruszyłam w stronę
łazienki.
PERSPEKTYWA LIAMA
– Powiedziałeś już o tym kierownictwu? –
zapytał Niall cicho.
– Nie – odpowiedziałem nieśmiało.
– Lepiej zrób to niedługo. Tylko zadzwoń
do Paula. Zrozumie. To nie powinien być problem, aż do naszej letniej trasy z
nowym albumem. – dodał Harry.
– Tak zgaduję – odpowiedziałem. Spojrzałem
na Zayna, który był bardzo cichy, kiedy Eve nie było z nami. Za każdym razem
gdy na niego patrzyłem, on utrzymywał swój wzrok na niej. Wiedziałem, że nie
jest niebezpieczny, ale Eve nie potrzebowała nowego chłopaka. Potrzebowała wsparcia.
Dlatego się do nas wprowadziła.
Naprawdę brakowało mi mojej kuzynki. Była
moją najlepszą przyjaciółką i czułem się okropnie tracąc z nią kontakt. Kiedy
mama zadzwoniła, by poinformować mnie o nowościach, pomyślałem, ze to jakiś
żart, ale powiedziała, że Eve nie ma gdzie się podziać i zaproponowała, bym coś
z tym zrobił. Miała racje.
– Wszystko w porządku kolego? – zapytał
Harry.
– Tak, tylko się zamyśliłem – powiedziałem. Harry poklepał mnie po plecach.
– Będzie dobrze Li. Ma nas. Wszystko
będzie w idealnym porządku – zapewnił mnie Louis.
– On po prostu zasługuje na kogoś, kto
będzie ją kochał, jak mąż. Większość ciężarnych kobiet ma męża i wspierających
rodziców. Większość z nich nie ma siedemnastu lat i nie jest wolna i
niezamężna. – westchnąłem upewniając się, że mówię cicho.
– Ona jest. – dodał Zayn cicho, sądząc, że
nikt go nie słyszy.
– Podoba ci się Zayn? – zapytałem go,
będąc bezpośrednim.
– Co? – odpowiedział z kłamiącym wyrazem
twarzy.
– Słyszałeś mnie.
– Nie, nie. Zdecydowanie nie. – zaczął
machać rękoma. Mógłbym powiedzieć, że kłamie. Jeśli polubił ją tak szybko, to
prawdopodobnie równie szybko mógłby ją zranić. Tak się nie stanie. Eve zbyt
wiele przeszła. Jednak rzecz w tym, że kiedy Zayn zaczyna kogoś lubić, jego
uczucie jest silne. Dołoży wszelkich starań, by zdobyć dziewczynę, którą chce.
– Dobrze. Ponieważ Eve ma już dość na
swoim koncie – powiedziałem surowo nie tracąc kontaktu wzrokowego z Zaynem.
– Jaki uczuciowy – skomentował znajomy,
damski głos za mną. Eve wróciła – Wszystko w porządku?
– Wszystko dobrze – powiedziałem patrząc
na Zayna. Jeśli on ją zrani, ja nie będę miał żadnego problemu ze zranieniem
jego. Moim zadaniem jest chronienie Eve, przed idiotami takimi jak Andrew. Nie
mówię, że Zayn jest idiotą, ale nigdy nie można być pewnym, co do kogoś.
Nigdy.
Genialny. Ją chce następny ! Z niecierpliwością czekam az przetłumaczysz następny rozdział. Zapraszam do mnie :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next ...xd
OdpowiedzUsuńBoski ;D
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kiedy przetłumaczysz następny rozdział! ;*
Genialne, opowiadanie w moim typie, zapraszam również do mnie http://anotherlife-fanfiction.blogspot.com/ ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny.. czekam niecierpliwie na kolejny:)
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńczytam dalej <3
~~Ola~~
Rozdział qjdhdekdbdjdnsosndib:)
OdpowiedzUsuńnie żeby coś, ale ja czytam, a tu nagle "siknęłam głową..." taka literówka xD