niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 2


Obudził mnie stłumiony dźwięk gry gitary, czyjś śpiew i zapach czegoś, co przyprawiło mnie o mdłości. Połączenie mięsa i tłuszczu, najprawdopodobniej bekon. Mama nigdy nie smarzyła bekonu…
Wtedy uświadomiłam sobie, gdzie się znajduję i zrozumiałam, że zdarzenia które miały miejsce w moim dziwnym śnie, zdarzyły się w rzeczywistości. Wstałam z łóżka, a zapach stawał się silniejszy z każdym moim krokiem. W moim żołądku się gotowało, a głowa była lżejsza niż zwykle. Otworzyłam drzwi i chwyciłam się framugi niezdolna nawet do otworzenia oczu. Byłam zbyt oszołomiona.
– Eve, wszystko w porządku? – usłyszałam pytanie Liama. Byłam z byt zmęczona, by skinąć, ale zapach bekonu naprawdę namieszał mi w głowie i już po chwili biegłam w stronę łazienki. Trafiłam tam w samą porę. Kiedy wyrzuciłam z siebie kawałki wszystkiego, co ostatnio jadłam, poczułam że ktoś za mną przytrzymuje moje włosy i głaszcze plecy. Nie mogłam nawet obrócić się i podziękować tej osobie, ponieważ ciecz znowu zaczęła wylewać się z moich ust prosto do ubikacji.
Kiedy wreszcie skończyłam, zaczęłam płakać. Nienawidziłam wymiotować, ale to była część ciąży. To był pierwszy przypadek moich porannych nudności.
– Ciii, Eve, wszystko będzie dobrze – gruchał Liam za mną. Zamoczył ręcznik i położył go na moim czole, a ja pociągnęłam nosem.
– Dziękuję Li – powiedziałam próbując się uśmiechnąć. Wstał, chwycił moją dłoń i pociągnął mnie do góry, tak, że też musiałam wstać.
– Nie ma problemu. Przepraszam za bekon. Kompletnie zapomniałem, że nienawidzisz wieprzowiny.
– W porządku. Nie miałam na myśli, że to jakiś kłopot. To po prostu pierwszy dzień, a ja już sprawiam problem. – westchnęłam, ale Liam tylko wziął mnie w swoje ramiona i przytulił mocno, jednak nie za mocno.
Umyłam zęby, wzięłam prysznic i wreszcie poczułam się lepiej. Zapach zniknął, a ja byłam gotowa na nowy dzień.
Ubrałam wygodne legginsy, cienki, biały podkoszulek i puszyste skarpety. Związałam włosy w niechlujnego koka i wyszłam z mojego nowego pokoju. Nie kłopotałam się z makijażem, bo szczerze, byłam na to zbyt leniwa.
– Cześć chłopcy – uśmiechnęłam się do pięciu atrakcyjnych facetów, wciąż siedzących w kuchni przy stole. Już nie jedli, tylko rozmawiali między sobą, tak przypuszczałam. Odwrócili swoje głowy i spojrzeli na mnie uśmiechając się.
– EVE! – krzyknęli chórem.
Pomachałam i usiadłam na wolnym miejscu. Siedziałam naprzeciw Zayna i miałam Nialla i Louisa po obu stronach.
– Więc wszystko w porządku kochanie? – zapytał Harry. Siknęłam głową uśmiechając się słabo.
– Zgaduje, że to tylko część ciąży – powiedziałam przykuwając ich całą uwagę. Przypuszczałam, że ciąża nie jest tematem który chcą poruszać i nie będą zaskoczeni, jeśli nie będę o tym rozmawiać. Spuściłam wzrok, bawiąc się palcami, tak jakby były najbardziej interesującą rzeczą na świecie.
– Przepraszam – usłyszałam mocny akcent zna przeciwka. Podniosłam wzrok i spojrzałam na Zayna.
– Nie przepraszaj – uśmiechnęłam się nieśmiało, a on odwzajemnił ten gest z tym głębokim wzrokiem, wypalającym we mnie dziurę. Boże, jaki on jest seksowny – To dziecko nie zasługuje na to, by być żałowanym. Jedyne co mogę zrobić, to kochać tak mocno, jak tylko mogę.
– Łał. Jesteś niesamowita – powiedział Niall z grubym, Irlandzkim akcentem.
– Dzięki – zarumieniłam się, spoglądając z powrotem na swoje paznokcie. – Więc, jakie plany na dzisiaj? – zapytałam nikogo w szczególności.
– Myśleliśmy, że moglibyśmy się lepiej poznać, wiesz, wyjść gdzieś razem – powiedział Louis, przemawiając w imieniu wszystkich.
– Okej, brzmi fajnie – powiedziałam z radosnym uśmiechem na ustach. Nie mogłam nic zrobić, ale czułam, że wszyscy chodzą wokół mnie jak po skorupkach jajek, więc postanowiłam zająć się tym już teraz.
– Przy okazji, nie musicie martwić się o ranienie moich uczuć, czy o coś innego. Możecie pytać o dziecko, możecie wymawiać słowo "ciąża". Nie musicie udawać, że nie staję się grubsza, jest w porządku. Jestem ciężarna i nie musicie udawać, że tak nie jest. – wyjaśniłam, utrzymując kontakt wzrokowy z każdym z nich w innym momencie.
Wyglądali na trochę zażenowanych swoim zachowaniem.

* * *

– Więc ona tak po prostu rzuciła tym w ciebie? – zapytałam, zafascynowana przygodami chłopców z wakacyjnej trasy.
– Tak, a na tyle taśmą był przyklejony klucz do jej domu – zaśmiał się Harry. Zachichotałam niekontrolowanie, przez niezdarnego Harry’ego, który został uderzony w twarz Iphonem z przyklejonym do obudowy kluczem.
– Łał. Bez obrazy, ale wasi fani są szaleni – powiedziałam z szeroko otwartymi oczami.
– Nie wszyscy są tacy. Tylko kilku z nich odchodzi od normalności – bronił ich Liam.
– Co jeśli zaatakują moje dziecko? – oburzyłam się wskazując na mój brzuch.
– To właśnie zadanie Paula – Louis wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Paula?
– Tak, jest naszym menedżerem  i ochroniarzem w jednym – wyjaśnił Niall.
– Ah. – odpowiedziałam wstając.
– Gdzie idziesz? – zapytał Liam z nutą zmartwienia w głosie. Zaśmiałam się żywo i wywróciłam oczami.
– Chce mi się sikać – odpowiedziałam, tak jakby to było oczywiste. Cała piątka zaśmiała się, kiedy ruszyłam w stronę łazienki.

PERSPEKTYWA LIAMA

– Powiedziałeś już o tym kierownictwu? – zapytał Niall cicho.
– Nie – odpowiedziałem nieśmiało.
– Lepiej zrób to niedługo. Tylko zadzwoń do Paula. Zrozumie. To nie powinien być problem, aż do naszej letniej trasy z nowym albumem. – dodał Harry.
– Tak zgaduję – odpowiedziałem. Spojrzałem na Zayna, który był bardzo cichy, kiedy Eve nie było z nami. Za każdym razem gdy na niego patrzyłem, on utrzymywał swój wzrok na niej. Wiedziałem, że nie jest niebezpieczny, ale Eve nie potrzebowała nowego chłopaka. Potrzebowała wsparcia. Dlatego się do nas wprowadziła.
Naprawdę brakowało mi mojej kuzynki. Była moją najlepszą przyjaciółką i czułem się okropnie tracąc z nią kontakt. Kiedy mama zadzwoniła, by poinformować mnie o nowościach, pomyślałem, ze to jakiś żart, ale powiedziała, że Eve nie ma gdzie się podziać i zaproponowała, bym coś z tym zrobił. Miała racje.
– Wszystko w porządku kolego? – zapytał Harry.
– Tak, tylko  się zamyśliłem –  powiedziałem. Harry poklepał mnie po plecach.
– Będzie dobrze Li. Ma nas. Wszystko będzie w idealnym porządku – zapewnił mnie Louis.
– On po prostu zasługuje na kogoś, kto będzie ją kochał, jak mąż. Większość ciężarnych kobiet ma męża i wspierających rodziców. Większość z nich nie ma siedemnastu lat i nie jest wolna i niezamężna. – westchnąłem upewniając się, że mówię cicho.
– Ona jest. – dodał Zayn cicho, sądząc, że nikt go nie słyszy.
– Podoba ci się Zayn? – zapytałem go, będąc bezpośrednim.
– Co? – odpowiedział z kłamiącym wyrazem twarzy.
– Słyszałeś mnie.
– Nie, nie. Zdecydowanie nie. – zaczął machać rękoma. Mógłbym powiedzieć, że kłamie. Jeśli polubił ją tak szybko, to prawdopodobnie równie szybko mógłby ją zranić. Tak się nie stanie. Eve zbyt wiele przeszła. Jednak rzecz w tym, że kiedy Zayn zaczyna kogoś lubić, jego uczucie jest silne. Dołoży wszelkich starań, by zdobyć dziewczynę, którą chce.
– Dobrze. Ponieważ Eve ma już dość na swoim koncie – powiedziałem surowo nie tracąc kontaktu wzrokowego z Zaynem.
– Jaki uczuciowy – skomentował znajomy, damski głos za mną. Eve wróciła – Wszystko w porządku?
– Wszystko dobrze – powiedziałem patrząc na Zayna. Jeśli on ją zrani, ja nie będę miał żadnego problemu ze zranieniem jego. Moim zadaniem jest chronienie Eve, przed idiotami takimi jak Andrew. Nie mówię, że Zayn jest idiotą, ale nigdy nie można być pewnym, co do kogoś.
Nigdy.

7 komentarzy:

  1. Genialny. Ją chce następny ! Z niecierpliwością czekam az przetłumaczysz następny rozdział. Zapraszam do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na next ...xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski ;D
    Już nie mogę się doczekać kiedy przetłumaczysz następny rozdział! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne, opowiadanie w moim typie, zapraszam również do mnie http://anotherlife-fanfiction.blogspot.com/ ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny.. czekam niecierpliwie na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń
  6. super :)
    czytam dalej <3
    ~~Ola~~

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział qjdhdekdbdjdnsosndib:)
    nie żeby coś, ale ja czytam, a tu nagle "siknęłam głową..." taka literówka xD

    OdpowiedzUsuń