czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział 30



PERSPEKTYWA LIAMA


Nasza trasa była absolutnie niesamowita. Fani byli zwariowani, zespól fantastyczny, chłopcy w swoim żywiole, a nasza drużyna wspaniała. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszych dwóch miesięcy spędzonych w Ameryce. Ale niestety wszystko co dobre, szybko się kończy.
Smutno było pożegnać się ze stanami, jednak dobrze było wrócić do domu.
– Ach, jak ja kocham zapach dusznego, angielskiego powietrza o 5 nad ranem. – burknął Louis gdy opuszczaliśmy lotnisko w tłumie. Fani wstali wcześnie, aby zobaczyć nas na lotnisku, tworząc olbrzymi tłum, podczas gdy my próbowaliśmy dostać się do naszego vana, który miał zabrać nas do domu.
Wszyscy przypominaliśmy zombie, szczególnie Eve, która zdecydowanie najgorzej zniosła lot, no bo czym zawiniła sobie ciężarna kobieta na dwa tygodnie przed porodem. Na szczęście lecieliśmy w pierwszej klasie, ale nawet to nie powstrzymało jej cierpienia.
Wszyscy byliśmy podekscytowani z powodu przyjścia dziecka na świat. Wszystko było gotowe na jego przybycie do domu. Wydawało by się, że miesiące minęły tak szybko, aż wreszcie nadszedł moment prawdy. Chciałem zrobić coś specjalnego dla Eve, przed narodzinami jej syna. Właśnie dlatego jej "baby shower" miało odbyć się następnego dnia.
Właściwie, to nie ja to planowałem,  Danielle i Eleanor zrobiły to za mnie. Dziewczyny odwiedziły nas kilka razy pod koniec trasy, więc mieliśmy możliwość przedyskutowania wszystkich szczegółów. Znając ich gusta, było pewne że przyjęcie będzie bardzo dziewczęce, ale przyjemne. Dziewczyny rozmawiały nawet z Zaynem i zaprosiły jedną z ciężarnych z którą Eve uczęszczała na zajęcia w szkole rodzenia.
– Zayn, kiedy odbierzemy Alfiego? – zapytała Eve, kiedy w końcu znaleźliśmy się w vanie. Paul z trudem zdołał wydostać się z parkingu na ulicę, nie przejeżdżając żadnego z naszych fanów.
–Jutro rano. – odpowiedział jej. Całe przedsięwzięcie zostało zaplanowane tak, by Zayn i Eve byli poza domem wystarczająco długo, by starczyło nam czasu na przygotowanie niespodzianki. Chcieliśmy zaskoczyć Eve po powrocie jej i Zayna z psiego hotelu.
–Nie mogę się doczekać, aby zobaczyć mojego biednego Alfiego. Musi mnie nienawidzić za zostawienie go samego. – westchnęła Eve.
– Nie będzie cię nienawidził. – powiedział Zayn pocierając jej plecy, czym spowodował, że zacząłem czuć się niekomfortowo. Tych dwoje zawsze było blisko siebie, a w ich spojrzeniach można było ujrzeć bijące od nich skrywane uczucie. Ja po prostu nie chciałem, aby Eve została zraniona albo żeby jej uwaga została odwrócona od najważniejszej sprawy w jej życiu – dziecka.
Ale chciałem, aby była szczęśliwa.

       
PERSPEKTYWA EVE

Po powrocie do domu, nie byłam zdolna do rozpakowania się. Uwaliłam się na znajome łóżko, które dzieliłam z Zaynem i rozciągnęłam się tak, że zajęłam je całe. Wzięłam głęboki wdech i natychmiastowo rozpoznałam znajomy zapach Zayna. Jak dobrze było wrócić do domu.
Lot był czystą torturą. Nie mogłam znaleźć sobie wygodnej pozycji ani usnąć, cierpiąc przy tym najgorzej na świecie. A Greg nie pomagał mi, przygniatając mnie. Byłam tak zła, że pożegnałam się z nim ozięble, gdy już wylądowaliśmy na lotnisku.
Jako że nie byliśmy już w trasie, nie był on już dłużej potrzebny. Jednak byłam smutna, że niegrzecznie się z nim pożegnałam. Zayn z całą pewnością był szczęśliwy z przebiegu sytuacji szczerząc się od ucha do ucha.
–Już śpisz? – zapytał Zayn wchodząc do naszego pokoju. Przytaknęłam w odpowiedzi, zanurzając się w pościeli. –Jesteś niesamowita.
– Tak jak i ty, a teraz zostaw mnie samą i daj mi spać, proszę cię. – nie chciałam na niego naskoczyć, ale moje nastroje wydawały się impulsywne i całkowicie poza moją kontrolą.
– Sorry, sorry.
Jak tylko usłyszałam delikatnie zamykane drzwi, pozwoliłam sobie w końcu odpocząć.
Oczywiście nie trwało to zbyt długo, ponieważ każda moja myśl biegła w innym kierunku. Mój termin był już bardzo blisko, a ja nadal byłam taka nie przygotowana i przerażona. Nie zostało mi już kilka miesięcy, a zaledwie kilka tygodni. Tak naprawdę tylko dwa. A zawsze istniała możliwość, że mój syn urodzi się wcześniej albo później. Lou udzieliła mi tylu świetnych porad. Była dla mnie jak troszcząca się o mnie matka, jakiej nigdy nie miałam – z jednym wyjątkiem: była młoda i fajna. Miło było opiekować się Lux tak często. Pozwoliło mi to poczuć smak macierzyństwa, co było wspaniałym doświadczeniem. Jednak jest tyle rzeczy związanych z posiadaniem dziecka, które nigdy nie przyszły by mi do głowy.
Wydatki, szkoła, opieka nad nimi w czasie choroby, dyscyplina, pilnowanie aby nie wpadły w nałogi alkoholizmu czy narkomanii. To wywoływało tak ogromną presję, że prawie, podkreślam PRAWIE zrozumiałam dlaczego moi rodzice trzymali mnie tak krótko.

***

Następnego dnia czułam się znacznie lepiej. Miałam humor z cyklu "jak to tak wspaniale być w ciąży". Może dlatego, że mieliśmy odebrać naszego psiaka, albo z powodu tego, że byłam w domu, lub dlatego, że obudziłam się obok Zayna. Istniała też możliwość, że chodziło o wszystkie te rzeczy.
– Zayn, jesteś już gotowy do drogi? – zapytałam, kiedy skończył się ubierać. Wszyscy siedzieliśmy w kuchni. Był taki słoneczny dzień, że nawet żadne światła nie były włączone.
Usłyszałam kaszel Liama. Właśnie miałam zapytać czy przypadkiem nie zachorował, kiedy Zayn odpowiedział na moje zadane wcześniej pytanie.
– Um, tak. Może najpierw powinniśmy zatrzymać się gdzieś na śniadanie, a dopiero potem odebrać Alfiego.
Liam znowu zaczął kaszleć.
– A potem możemy iść do parku na spacer. W końcu mamy taki ładny dzień. – dodał Zayn.
– Brzmi wspaniale. – Uśmiechnęłam się i odwróciłam w stronę Liama.
– Jesteś chory, Li?
Niall, Louis i Harry wybuchli śmiechem, jakbym właśnie powiedziała najzabawniejszą rzecz na świecie. Chociaż mieli przecież wiele swoich żartów, o których nie miałam pojęcia. Może to był jeden z nich.
– Nie, wszystko w porządku, Eve. Po prostu stanęło mi coś w gardle. – zapewnił mnie Liam kiedy chłopcy kontynuowali swój wybuch śmiechu.

                                          
PERSPEKTYWA ZAYNA

–Zayn, jesteś już gotowy do drogi? – zostałem słodko zapytany przez Eve. Była dzisiaj, dzięki Bogu, w fantastycznym humorze.
Właśnie miałem jej odpowiedzieć, ale Liam kaszlnął znacząco. Na początku nie załapałem, ale potem zrozumiałem. Informował mnie, że będą potrzebowali więcej czasu na przygotowania i że musiałem utrzymać ją poza domem przez dłuższy czas.
– Um, tak. Może najpierw powinniśmy zatrzymać się gdzieś na śniadanie, a dopiero potem odebrać Alfiego. – Odpowiedziałem jej, ale usłyszałem kolejny "znak". Jeszcze za mało? Musiałem szybko myśleć, aby mieć więcej sposobów na zyskanie czasu.
– A potem możemy iść do parku na spacer. W końcu mamy taki ładny dzień. – Czekałem na kolejny znak. Na szczęście nie usłyszałem go.
  –  Brzmi świetnie. – uśmiechnęła się do mnie. Ale potem spojrzała skonsternowana na Liama. O nie.
  – Jesteś chory, Li? – W chwili w której to powiedziała, chłopcy wpadli w histerię, podczas gdy Eve wyglądała na zmieszaną. Próbując stłumić śmiech, Liam powiedział: – Nie, wszystko w porządku, Eve. Po prostu stanęło mi coś w gardle. – mogłem zobaczyć jak drgają jego usta, kiedy naprawdę mocno się starał, żeby nie ukazać emocji.
– Chodźmy. – trąciłem Eve w stronę drzwi i odwróciłem się do nich posyłając im spojrzenie "Zamknijcie się czy coś, bo ona w końcu się zorientuje, że coś jest nie tak."
Jazda samochodem przebiegła w luźnej atmosferze. Jechaliśmy tą drogą już tyle razy zanim wyjechaliśmy w trasę. Przez większą część rozmyślałem o naszych rozmowach jakie tu przeprowadziliśmy. Nasze "śniadaniowe miejsce" przynosiło nam dużo wspomnień. Zwłaszcza z początku naszej znajomości.
– Co zamawiasz? – spytałem ją, mimo że już wiedziałem.
– Jagodowe naleśniki. Znowu. – uśmiechnęła się do mnie szeroko. – A ty?
– Myślę, że tym razem wezmę gofry. – powiedziałem jej.
– Gofry są fantastyczne. – skinęła głową. Jej dobry humor był bardzo zabawny.
– Czemu jesteś dzisiaj w takim dobrym nastroju?
– Nie wiem. – wzruszyła ramionami. – Dlaczego miałabym nie być? Spędzę cały dzień z tobą, zobaczę naszego psa, pogoda jest piękna i wciągu dwóch tygodni w końcu poznam mojego cennego synka. – przytaknąłem jej.
 – Zdecydowałaś się już na jakieś imię?
– Cały czas się zastanawiam. Jestem pomiędzy kilkoma, ale znam już drugie imię. Zatrzymam je w sekrecie.
– Ja już się dowiem jakie ono jest. – droczyłem się z nią.
– Oh proszę. Jakbyś nie mógł poczekać  dwóch tygodni. – odparowała. Zacząłem udawać, że płaczę, doprowadzając ją do śmiechu. Lekko się zaczerwieniłem, kiedy kelnerka podeszła i posłała mi rozbawione spojrzenie. Po tym ja złożyliśmy nasze zamówienia, dostałem wiadomość od Liama. Napisał że muszę zdobyć jeszcze więcej czasu, bo Danielle zamierzała się troszeczkę spóźnić. Po śniadaniu postanowiłem pojechać jak najdłuższą drogą do psiego hotelu, okrążają praktycznie cały Londyn. Nawet zatrzymałem się na stacji benzynowej.
– Zayn, dlaczego to zajmuje nam tyle czasu? Nie przypominam sobie, żeby to było tak daleko. – Eve wyglądała na zmieszaną, ale wciąż szczęśliwą.
– Oh, um, myślałem że moglibyśmy pojechać bardziej malowniczą trasą. – powiedziałem szybko.
– Taak, bo te boczne uliczki są takie piękne. – powiedziała sarkastycznie.
Miała rację. Nie było nic malowniczego na tej trasie, ale przecież nie zwracałem na to uwagi. Musiałem szybko coś wymyślić.
Nerwowo pocierałem swój kark.
– Ups. – To było wszystko co mogłem z siebie wydusić w tamtej chwili.
Alfie był bardzo szczęśliwy widząc nas, kiedy go odbieraliśmy.
–Alfie! – Eve wykrzyknęła. – Tęskniłam za tobą!
On odszczeknął jej w odpowiedzi i pozwolił się podnieść Eve w górę. Na szczęście nie był jeszcze zbyt ciężki, inaczej musiałbym go od niej zabrać. Ona zawsze próbowała podnosić rzeczy, które były dla niej stanowczo za ciężkie.
– Hej Alf – uśmiechnąłem się i pogłaskałem jego miękką sierść. Czułem się jakbyśmy odbierali nasze dziecko z obozu czy czegoś takiego. To uczucie wysyłał motyle do mojego brzucha. Czułem się cudownie.
– Chodźmy do parku. – Eve wzięłą Alfiego do Bentleya i odjechaliśmy. Z Alfiem nastrój Eve stał się nawet jeszcze lepszy.


 PERSPEKTYWA ELEANOR

– Louis! Na balonach nie powinno być napisane Szczęśliwych Urodzin! – sfrustrowana wyrzuciłam ręce do góry.
– Nawet tego nie zauważyłem, skarbie. – Louis posłał mi niewinne spojrzenie, a ja przewróciłam oczami.
Danielle powinna być tutaj już 10 minut temu. Liam i Niall wyszli po ciasto, a Harry i Louis próbowali ustawiać wszystko tak jak ja im kazałam. Próbowałam powiedzieć sobie, że to Baby Shower będzie urocze i piękne. Kanapeczki były gotowe, gry zaplanowane, goście mieli się zjawić za 45 minut i jedyne co musieliśmy jeszcze zrobić, to skończyć dekoracje. Wzięłam głęboki wdech i uśmiechnęłam się do Louisa.
– Wszystko w porządku. Myślę, że wzięła jakieś dodatkowe balony. Tylko musimy sami je nadmuchać. Właściwie, to ja to zrobię a wy możecie zacząć ustawiać jedzenie, krzesła i stoły.
– Tak jest, Wasza Wysokość. – Zażartował Harry. Posłałam mu nieprzyjemne spojrzenie, a on zwiał do kuchni. Normalnie nie byłabym taka apodyktyczna, ale to była inna sytuacja. To wszystko było dla Eve, a ona jak najbardziej zasługiwała na najlepsze Baby Shower.
– Przepraszam za spóźnienie! – rozległ się głos Danielle. – Utknęłam w korku.
– Hej kochanie, wszystko w porządku? – Przywitałam ją uprzejmie. Nie mogłabym być wredna dla Dani.
– Wszystko ok. – sapnęła. – Bierzmy się do roboty.

– jeśli przeczytałeś/łaś zostaw komentarz :)

11 komentarzy:

  1. ale świetny, Eve będzie miała niespodzianke ;D
    czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale słodko :) Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooj, będzie słodkie baby shower! Milutko ^^ Ta sytuacja z kaszlem Liama samą mnie rozbawiła, o mały włos kanapka którą jadłam nie utknęłaby mi w gardle bo tak się śmiałam :D Eve ma tylko 2 tygodnie do terminu..... Co oznacza że oboje, Eve i Zayn, kryją się ze swoimi uczuciami ponad 8 miesięcy!! Matko, strasznie dużo. W sumie, to robię osobiście tak samo tylko dłużej, no ale to jest inna sytuacja, ZUPEŁNIE inna.
    Czyżbym dobrze myślała, że to debiut nowej tłumaczki? ;> Jak się mylę to wybacz, ale ja nie to gratuluję tłumaczenia, świetnie się czytało, takie płynne! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha nie mylisz się, możemy to uznać za mój debiut ;) cieszę się bardzo, mam nadzieję, że dalej będziesz to czytać z przyjemnością :)

      Usuń
  4. To jest cudowne opowiadanie, jestem cholernie wam wdzięczna za to że je tłumaczycie

    OdpowiedzUsuń
  5. Supcio! Co raz bliżej do porodu... No i baby shower <3 Na pewno będzie cudne skoro Eleanor i Danielle się zgadały :P

    OdpowiedzUsuń
  6. chce neaxta ! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. uhuhuhu. <3
    świeetny. < 3
    niech będą w końcu razem. :D <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominowałam cię do Liebster Awards, więcej informacji na; http://alweysbetogether.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń